Nie róbmy z siebie robotów! - napisała do mnie wczoraj na facebooku koleżanka. Byłem dzisiaj na mszy z modlitwą o uzdrowienie. Zwróciłem uwagę na pewne dwa wzruszające momenty wśród współmodlących (ależ słowo wymyśliłem!). Pierwszy z nich dotyczył staruszki ledwo trzymającej się na nogach i pewnego starszego pana. Sam nie wiem, czy to był jej mąż, czy syn. Sądząc po wieku babinki, raczej pan był synem, albo ogólnie kimś bliskim po prostu. W każdym razie staruszka zwróciła moją uwagę tym, że nie potrafiła zbyt wielu ruchów zrobić. Wzruszające dla mnie było to, jak ten pan się nią opiekował. Gdy była mowa o Duchu św., który miał przyjść w danym momencie do ludzi podczas modlitwy, tulił ją, z wielką czułością starał się wzmocnić jej obecność tam. Druga sytuacja dotyczyła pewnej rodziny, w której były dwie córki w wieku już ponad nastoletnim oraz mama. Niezbyt się wczuwały w modlitwę, na początku mszy nawet się trochę denerwowały na siebie, ale w pewnym momencie przy śpiewie zł...