Przejdź do głównej zawartości

Dlaczego potępiamy?

Bardzo lubię Ewangelię o faryzeuszach i jawnogrzesznicy. Mędrcy i uczeni w piśmie publicznie szydzą z cudzołożnicy przed Jezusem, który następnie mówi znane wszystkim słowa "kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień". Na temat tego fragmentu można by wiele pisać. Zawsze bardzo wzruszają mnie słowa Jezusa do kobiety "nikt Cię nie potępił? I ja Cię nie potępiam, idź i nie grzesz więcej". Wydaje mi się, że w tych słowach zawiera się całe nasze chrześcijaństwo. Całe Twoje chrześcijaństwo, bo przecież Kościół to Ty i ja.

Mamy tam grupę ludzi, o których mówimy, że to "faryzeusze i uczeni w piśmie". Kim oni są? To ludzie, którzy dużo wiedzą i wydaje im się, że to pozwala im się wywyższać nad innymi. Wiedzą, co to jest sprawiedliwość. Wiedzą, co Jezus powinien zrobić z jawnogrzesznicą. Wystawiają Go tym na próbę. Lubiłem swego czasu słuchać homilii ks. Carlosa Damaglio. Potrafił on w bardzo konkretny sposób zwrócić uwagę na wszystkie słabości, jakie są w nas. Gdy komentował tę ewangelię, dużą uwagę skupił na osądzaniu innych. To mi pozwoliło uświadomić sobie pewną rzecz: kim jestem, żeby kogokolwiek oceniać? Jeżeli sam potrzebuję miłosierdzia, dlaczego osądzam, potępiam?

Być może czujesz się w swoim życiu jak ta cudzołożnica, być może masz świadomość swojej przegranej, że nie ma już żadnych szans na jakąkolwiek zmianę. Być może masz poczucie bycia faryzeuszem, na każdy temat wiesz wszystko, uważasz się lepszy od innych, osądzasz. O. Paweł Kozacki zwrócił uwagę jednak na jeszcze jedną ważną rzecz. W tej Ewangelii możesz być także... Jezusem. "Wy jesteście światłością świata". Jezus dawał światło, a do czego my jesteśmy powołani? Do tego samego!

Patrząc na różne bieżące wydarzenia związane z Kościołem, coraz częściej odnoszę wrażenie, że najlepszą postawę, jaką należy przyjąć, jest własne świadectwo. Czy nie zrobimy więcej dla przekazywania światła wiary, jeśli sami będziemy autentyczni w tym, co robimy? Katolicy często nie są dobrze postrzegani w wielu środowiskach. Zastanawiałeś się dlaczego? A może jest tak, ponieważ osądzasz innych, mimo, że sam potrzebujesz miłosierdzia? Każdy go potrzebuje. Chrześcijanin to człowiek, który - owszem - powinien zwracać uwagę na złe zachowania, ale nie powinien skreślać nikogo ze względu na jego odmienne poglądy, czy styl życia. Mamy podążać za Jezusem, a czy On tak robił?

Cudzołożnica ze wspomnianego fragmentu Ewangelii to św. Maria Magdalena. Jak mówił ks. Damaglio, miała ona potem wiele kłopotów w swoim środowisku. Wielu wyszydzało ją ze względu na to, że nie złamała się i trwała przy Chrystusie. Natomiast wiemy jedno - nigdy już nie zeszła na złą drogę. Przychodzi mi na myśl dość popularna sentencja: "Nie zostawiaj drugiego w potrzebie, nigdy nie wiadomo, czy nie znajdziesz się kiedyś na jego miejscu". Może jest to dość proste zdanie, ale chyba dość konkretnie obrazuje to, o czym dziś wam napisałem. Jeśli my sami potrzebujemy miłosierdzia, dlaczego potępiamy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z ks. Robertem Grzybowskim

ks. Robert Grzybowski - duszpasterz diecezji drohiczyńskiej, pasjonat sportu, miłośnik wspinaczki górskiej, zdobywca wielu szczytów Czy odprawiając mszę na szczycie góry, czuje się ksiądz bliżej nieba? Pewnie tak. Jest w tym jakiś mistycyzm. Trudno jest mi mocno przekazać, bo jest w tym jakaś intymność. To też jest taki moment, który ciężko uchwycić. Na górze jest zimno, są niedogodne warunki… Na pewno jednym z naszych największych przeżyć na szczycie był McKinley. Ta zimna góra, na której były dogodne warunki, pozwoliła nam na niezwykłe dla nas przeżycie. To było chyba moje najwyraźniejsze doświadczenie, że patrzę na całą Amerykę z góry, z najwyższego punktu i mówię: „Boże, błogosław im.” Pytam nieprzypadkowo, gdyż jedną z księdza pasji jest wspinaczka wysokogórska, ale też piłka nożna, kajaki czy wyprawy rowerowe. Znajduje ksiądz na to czas wśród innych duszpasterskich obowiązków? Chyba jest coraz słabiej. Czuję się sfrustrowany, że nie mam czasu i tak wybieram...

Czujesz, że możesz coś od siebie dać

Stawiam na spontaniczność. Lata różnych doświadczeń życiowych sprawiają, że gdzieś tam w moim sercu coraz mocniej tkwi przekonanie, że nie warto planować nie wiadomo jak napiętego planu i potem się spinać, czy zostanie on wykonany w stu procentach. Przecież nie chodzi o plan, chodzi o fajnie spędzony czas z przyjaciółmi. Czyż nie? Jestem na herbatce z dawno niewidzianą koleżanką z Soli Deo. Stare dzieje. W pewnym momencie słyszę o różnych historiach i planach związanych z domówkami, ze spotykaniem z ludźmi, z weselami. Dowiaduję się, że koleżanka już nie ma na to sił - podświadomie pewnie czuje, że się starzeje (choć to w jej przypadku naprawdę absurd!). Pytam jednak, jak ona to robi, że ją wszyscy tak zapraszają. Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakimś spotkaniu w mniejszym lub większym gronie ludzi. Nawet na zwykły spacer z kimś ciężko mi się umówić. Ona mi odpowiada: - Bo to jest tak, że jak ty zapraszasz ludzi, to potem oni zapraszają ciebie. Pamiętam, że ...

To jest właśnie dla mnie wspólnota

Kiedy jest wspólnota? Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, kiedy pewna grupa ludzi gromadzi się w jednym miejscu, np. żeby uwielbiać Pana Boga. Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, gdy w tej grupie mówimy sobie różne rzeczy, dzielimy się własnymi przemyśleniami, wymieniamy smutki i radości. Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, gdy śpiewamy na chwałę Pana w mniej lub bardziej równej intonacji, gdy wspólnie otwieramy nasze buzie i w jedności śpiewamy o tym, jak jest Bóg dobry. To wszystko prawda. Ale dla mnie definicja wspólnoty jest nieco inna. Niedawno znów pojechałem do Łodzi na spotkanie Mocnych w Duchu. Już po wejściu na salę przywitała mnie pani, która rozpoznała mnie, że ja to ten utrudzony z Warszawy. :) Spotkałem pewnego dość starszego mężczyznę, którego znałem z wcześniejszych spotkań, bo też dołączał do wspólnoty. Powiedział, że jest pełen podziwu dla tego, że przyjeżdżam tak ze stolicy. Podzielił się ze mną różnymi swoimi opowieściami życio...