Przejdź do głównej zawartości

Jesteśmy sobie potrzebni


"Chrystus rozmnożył chleb, ale wciągnął w ten cud uczniów. Mógł tego nie robić. Ale Pan Bóg przez nasze pośrednictwo daje łaski innym ludziom, żebyśmy my stali się wielcy. Uczniowie mieli udział w cudzie Chrystusa, byli Jego pierwszymi pomocnikami. Nawet w oczach tłumów byli tymi, którzy im dawali chleb. Tak samo jest w życiu.
Tobie, droga matko, Pan Bóg daje pewne łaski i pomysły, żebyś ty dała to córce. Daje ci, drogi bracie, pomysły, łaski i jakieś dobre natchnienia, żebyś dał to bratu. Mógłby dać od razu bratu. Mogłoby księży na świecie nie być, ale Pan Bóg nam, księżom, daje pewne rzeczy, żebyśmy my dawali wam. I przez to my zyskujemy jakąś wielkość w oczach Pan Boga. Każdy, kto jest przekaźnikiem treści ewangelicznych, kto jest przekaźnikiem bogactwa duchowego, jest wielki. Pan Bóg nas wciąga w tę robotę."
 ks. Piotr Pawlukiewicz



Jesteśmy sobie potrzebni. To nieprawda, że możemy być samowystarczalni, że do egzystencji nie potrzebujemy innych ludzi. Choć czasem przychodzi taka pokusa, żeby rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady liczyć tylko na siebie. Ja sam za każdym razem, gdy odczuwam jakąś porażkę, mam ochotę zakończyć cały "interes" i przestać się do kogokolwiek odzywać.

Jesteśmy sobie potrzebni. Do czego? Do wzajemnego wzrastania. Choć czasem tak trudno poprosić kogoś o pomoc. Nam, mężczyznom, wydaje się że jesteśmy stworzeni do wielkich rzeczy i że poradzimy sobie ze wszystkim. I uwaga! Dobrze, że nam się tak wydaje! Bo to prawda! Tylko że przychodzą w życiu takie momenty, że musimy stanąć w prawdzie i powiedzieć: no nie daję rady.

Jak Pan Bóg działa? Ano przez ludzi. Nie tylko tych nam najbliższych. Jeśli miałeś w życiu takie chwile, że kompletnie już sobie z niczym nie radziłeś, ale nagle pojawił się ktoś, kto jakby trafił w samą porę ze swoją pomocą, to wiesz o czym mówię.

Ks. Pawlukiewicz ma jedną receptę na nasze lęki, nerwice, emocje, złe uczucia: pokochaj, zaakceptuj ten stan. Myślę, że dobrze jest też zaakceptować czyjąś pomoc, ale też być przygotowanym na to, żeby pomagać innym. Jeśli odczuwasz opory przed tym, jeśli w twojej głowie zaczynają się pojawiać wątpliwości, czy to będzie miało sens, co ty z tego będziesz miał, to może być sygnał, że jeszcze za mało kochasz. A może to jeszcze po prostu nie ten czas. Może potrzebujesz kogoś, kto cię w tym poprowadzi. Jesteśmy sobie potrzebni.


"Miłość wszystko przyjmuje i daje. Powinna być czymś równie naturalnym jak życie i oddychanie."      
                                 bł. Matka Teresa z Kalkuty 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z ks. Robertem Grzybowskim

ks. Robert Grzybowski - duszpasterz diecezji drohiczyńskiej, pasjonat sportu, miłośnik wspinaczki górskiej, zdobywca wielu szczytów Czy odprawiając mszę na szczycie góry, czuje się ksiądz bliżej nieba? Pewnie tak. Jest w tym jakiś mistycyzm. Trudno jest mi mocno przekazać, bo jest w tym jakaś intymność. To też jest taki moment, który ciężko uchwycić. Na górze jest zimno, są niedogodne warunki… Na pewno jednym z naszych największych przeżyć na szczycie był McKinley. Ta zimna góra, na której były dogodne warunki, pozwoliła nam na niezwykłe dla nas przeżycie. To było chyba moje najwyraźniejsze doświadczenie, że patrzę na całą Amerykę z góry, z najwyższego punktu i mówię: „Boże, błogosław im.” Pytam nieprzypadkowo, gdyż jedną z księdza pasji jest wspinaczka wysokogórska, ale też piłka nożna, kajaki czy wyprawy rowerowe. Znajduje ksiądz na to czas wśród innych duszpasterskich obowiązków? Chyba jest coraz słabiej. Czuję się sfrustrowany, że nie mam czasu i tak wybieram...

Między wierszami (2): "Bóg cię kocha, a to już trzy osoby"

Pisałem Wam już o radiu, w którym działam. Chciałbym Wam teraz przedstawić Olę. Ola jest absolwentką Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego „Soli Deo”. Kiedyś realizowałem studencki program. Dzień jak co dzień. Jednym z tematów audycji była akcja „Wierność jest sexy” organizowana przez to stowarzyszenie. Ola pojawiła się w studiu w roli gościa. Miała opowiedzieć o tej akcji słuchaczom. Ja wtedy byłem na takim etapie mojej wiary, że nie angażowałem się bliżej w żadne wspólnoty i organizacje katolickie, wolałem wierzyć sam i we wnętrzu własnego serca, nie przyznając się nawet za bardzo najbliższym. Tak się jakoś złożyło, że Ola zapragnęła po audycji nagranie wywiadu, a prowadzący spieszył się na tramwaj. Zapytał mnie więc, czy nie mógłbym dziewczynie zgrać rozmowę. Odpowiedziałem, że bardzo chętnie, wszak miałem dużo czasu. Obiecałem, że wyślę jej nagranie na mejla. Przy okazji wysyłania wiadomości z załącznikiem wspomniałem Oli, że bardzo mi się ta akcja podoba – ...

Czujesz, że możesz coś od siebie dać

Stawiam na spontaniczność. Lata różnych doświadczeń życiowych sprawiają, że gdzieś tam w moim sercu coraz mocniej tkwi przekonanie, że nie warto planować nie wiadomo jak napiętego planu i potem się spinać, czy zostanie on wykonany w stu procentach. Przecież nie chodzi o plan, chodzi o fajnie spędzony czas z przyjaciółmi. Czyż nie? Jestem na herbatce z dawno niewidzianą koleżanką z Soli Deo. Stare dzieje. W pewnym momencie słyszę o różnych historiach i planach związanych z domówkami, ze spotykaniem z ludźmi, z weselami. Dowiaduję się, że koleżanka już nie ma na to sił - podświadomie pewnie czuje, że się starzeje (choć to w jej przypadku naprawdę absurd!). Pytam jednak, jak ona to robi, że ją wszyscy tak zapraszają. Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakimś spotkaniu w mniejszym lub większym gronie ludzi. Nawet na zwykły spacer z kimś ciężko mi się umówić. Ona mi odpowiada: - Bo to jest tak, że jak ty zapraszasz ludzi, to potem oni zapraszają ciebie. Pamiętam, że ...