Przejdź do głównej zawartości

Dziennikarstwo nie dla dziennikarzy

Kiedy pytałem Krzysztofa Ziemca o pracę w mediach i jej współczesne realia, w głowie miałem myśl, że pewnie zaraz usłyszę jakieś motywujące przesłanie o niepoddawaniu się, chodzeniu pod prąd i nieuleganiu trendom, że trzeba mówić i pisać jedynie o tym, co się sprzeda i co szokuje. Oczywiście o tym mój rozmówca też powiedział, ale najpierw skupił się na dość pesymistycznej wizji dziennikarstwa. Może zacytujmy fragment jego słów:

"Co jak co, ale dziennikarz zdrowie musi mieć i musi o nie dbać! Ja nie biegam o 5:00 rano. Biegałem jeszcze jako nastolatek w latach 80-tych, kiedy to zupełnie nie było modne! A dziś nie mam na to czasu, a mam jeszcze troje dzieci! Trzeba je rano nakarmić, ubrać, rozwieźć do szkół itd., a wieczorem pomóc im w lekcjach... Dziś dla mnie rodzina jest najważniejsza, a nie moje hobby, choć staram się i tego nie zaniedbywać. Ale mamy na to czas raczej podczas wakacji. Dla mnie jako rodzica to ranne wstawanie jest normą nawet w niedzielę. Ale jeszcze gorzej mają hutnicy, górnicy, czy maszyniści PKP. A z nimi nikt nie robi wywiadów. A pan ze mną rozmawia. Swoją drogą nic dziwnego, że zawały i inne choroby są dla dziennikarzy normą. Mało kto z nas doczeka emerytury. Jeśli oczywiście ją będzie miał, bo większość i tak pracuje na "śmieciówkach"."

Pierwsze moje skojarzenie? "Nic nie pozostało, jak tylko się powiesić". Pamiętam moje marzenia sprzed wielu lat. Myślałem sobie o tym, że zostanę wielkim radiowcem, coś a'la Piotr Stelmach z Trójki. Będę mówił przez radio do wielu ludzi, ci będą mi odpowiadać, a razem będziemy słuchać najlepszej muzyki. Kiedyś w liceum kolega zwrócił się do mnie z podziwem, że to niezwykłe już w tym wieku wiedzieć, czego się w życiu chce i co się pragnie robić. Marzenia o zostaniu radiowcem prysły wraz z pójściem do radiowego logopedy w Akademickim Radiu Kampus, gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki (przynajmniej jeśli chodzi o profesjonalne radio). Bardzo sympatyczna i niezwykle doświadczona w tym fachu pani Jagoda powiedziała mi, że niestety nie mam dobrego głosu do mikrofonu i nic się z tym już nie da zrobić. Wtedy to był dla mnie wielki szok. Wszystkie moje marzenia nagle prysły i została w głowie wielka pustka. Zastanawiałem się, jak to jest, że spotykam na ulicy kogoś, kto ma niezwykle radiowy głos i on sobie nic z tym nie robi, a gdy ja chcę naprawdę działać w radiu i to moje wielkie pragnienie, to nie ma na to szans.

Teraz - parę lat później - dziękuję pani Jagodzie, bo myślę, że zamykając mi drzwi do jednego zawodu nieświadomie zostawiła uchylone do innych. Zresztą kto wie, jakby się potoczyły losy życiowe każdego z nas, gdyby nie pewne doświadczenia, wydarzenia, zdarzenia... Studia dziennikarskie kontynuuję, gdyż uznałem, że nie warto kończyć czegoś, co się zaczęło. Poszedłem w kierunku realizacji dźwięku (a to za sprawą pewnej osoby, o której może w innym wpisie). Ale nawet realizator radiowy to ciężki i wymierający już zawód. A to z powodu automatyzacji rozgłośni, której efektem jest redukcja pracowników, a w rękach tych, którzy zostali - jak najwięcej zadań. Zresztą i te funkcje są ułatwiane przez komputeryzację i postępujące technologie.

Studia dziennikarskie nie są dla przyszłych dziennikarzy. Na te słowa pewnie część z was sobie pomyśli: "Ale jak to?". Druga połowa zapewne powie: "Zgadzam się w zupełności." O co konkretnie chodzi? Na pierwszym roku, gdy jeszcze miałem jakieś tam ambicje bycia dziennikarzem, uczyłem się na tych studiach np. tytułów prasowych sprzed wojny. Jak mi się to przyda do zawodu dziennikarza? Nie mam pojęcia. Chyba że będę dziennikarzem historycznym, to mi jednak raczej nie grozi. Studia dziennikarskie są niezwykle ciekawe, potrafią dać dużo wiedzy, ale do zawodu medioznawcy. Jeśli chcesz być dziennikarzem, wybierz inny kierunek. Dziennikarstwa nauczysz się z praktyk, stażów, licznych warsztatów, a dzięki innym studiom zyskasz sporo wiedzy, która będzie atutem w Twojej przyszłej pracy dziennikarskiej.

Czuję niedosyt, bo mógłbym o tym pisać i pisać, a nie chcę przesadzać z długością tekstu. W przyszłym tygodniu postaram się nieco rozwinąć ten temat. Będzie na to mało czasu, bo na początku listopada kolejny wywiad, tym razem nieco z innej "beczki".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z ks. Robertem Grzybowskim

ks. Robert Grzybowski - duszpasterz diecezji drohiczyńskiej, pasjonat sportu, miłośnik wspinaczki górskiej, zdobywca wielu szczytów Czy odprawiając mszę na szczycie góry, czuje się ksiądz bliżej nieba? Pewnie tak. Jest w tym jakiś mistycyzm. Trudno jest mi mocno przekazać, bo jest w tym jakaś intymność. To też jest taki moment, który ciężko uchwycić. Na górze jest zimno, są niedogodne warunki… Na pewno jednym z naszych największych przeżyć na szczycie był McKinley. Ta zimna góra, na której były dogodne warunki, pozwoliła nam na niezwykłe dla nas przeżycie. To było chyba moje najwyraźniejsze doświadczenie, że patrzę na całą Amerykę z góry, z najwyższego punktu i mówię: „Boże, błogosław im.” Pytam nieprzypadkowo, gdyż jedną z księdza pasji jest wspinaczka wysokogórska, ale też piłka nożna, kajaki czy wyprawy rowerowe. Znajduje ksiądz na to czas wśród innych duszpasterskich obowiązków? Chyba jest coraz słabiej. Czuję się sfrustrowany, że nie mam czasu i tak wybieram...

Czujesz, że możesz coś od siebie dać

Stawiam na spontaniczność. Lata różnych doświadczeń życiowych sprawiają, że gdzieś tam w moim sercu coraz mocniej tkwi przekonanie, że nie warto planować nie wiadomo jak napiętego planu i potem się spinać, czy zostanie on wykonany w stu procentach. Przecież nie chodzi o plan, chodzi o fajnie spędzony czas z przyjaciółmi. Czyż nie? Jestem na herbatce z dawno niewidzianą koleżanką z Soli Deo. Stare dzieje. W pewnym momencie słyszę o różnych historiach i planach związanych z domówkami, ze spotykaniem z ludźmi, z weselami. Dowiaduję się, że koleżanka już nie ma na to sił - podświadomie pewnie czuje, że się starzeje (choć to w jej przypadku naprawdę absurd!). Pytam jednak, jak ona to robi, że ją wszyscy tak zapraszają. Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakimś spotkaniu w mniejszym lub większym gronie ludzi. Nawet na zwykły spacer z kimś ciężko mi się umówić. Ona mi odpowiada: - Bo to jest tak, że jak ty zapraszasz ludzi, to potem oni zapraszają ciebie. Pamiętam, że ...

To jest właśnie dla mnie wspólnota

Kiedy jest wspólnota? Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, kiedy pewna grupa ludzi gromadzi się w jednym miejscu, np. żeby uwielbiać Pana Boga. Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, gdy w tej grupie mówimy sobie różne rzeczy, dzielimy się własnymi przemyśleniami, wymieniamy smutki i radości. Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, gdy śpiewamy na chwałę Pana w mniej lub bardziej równej intonacji, gdy wspólnie otwieramy nasze buzie i w jedności śpiewamy o tym, jak jest Bóg dobry. To wszystko prawda. Ale dla mnie definicja wspólnoty jest nieco inna. Niedawno znów pojechałem do Łodzi na spotkanie Mocnych w Duchu. Już po wejściu na salę przywitała mnie pani, która rozpoznała mnie, że ja to ten utrudzony z Warszawy. :) Spotkałem pewnego dość starszego mężczyznę, którego znałem z wcześniejszych spotkań, bo też dołączał do wspólnoty. Powiedział, że jest pełen podziwu dla tego, że przyjeżdżam tak ze stolicy. Podzielił się ze mną różnymi swoimi opowieściami życio...