Długo tutaj nie zaglądałem, w efekcie czego nie pojawiały się spory czas nowe wpisy, ani nie aktualizowały się poszczególne "działy" po prawej stronie bloga. Tak to już jest, że tyle spraw na głowie, że nie wiadomo od czego zacząć, nie mówiąc o kończeniu. To był też czas, w którym myślałem o przyszłości mojego bloga, tzn. o tym, w którym kierunku powinienem zmierzać. Staram się jakoś zróżnicować tematykę, żeby strona nie stała się zbyt klerykalna, z drugiej strony żeby zachowała wartości katolickie. Niestety z braku czasu nie ukaże się obiecany (co prawda nie tutaj, ale na facebooku) wywiad z Kasią Marcinkowską z projektu "Serce kobiety". Spodziewajcie się go w lutym. To miesiąc miłości, więc temat adekwatny do pory. Tuż po nowym roku obiecuję, że ukaże się za to inny wywiad. Nie zdradzę jeszcze z kim, ale jest to osoba niezwykle ciekawa (tak, mam świadomość, że ten opis jest niezwykle głupi, no bo czy ja kiedykolwiek zapraszałem nieciekawą osobę?).
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Dużo moich myśli ostatnio zmierza w stronę różnych - moim zdaniem - absurdów katolickich związanych z różnymi akcjami przeciwko czemuś. Myślę, że wiecie, co mam na myśli. Nie będę się na ten temat rozwijał, gdyż to długi temat. Niemniej gdybyście chcieli podzielić się ze mną swoimi opiniami nt. akcji bojkotu Empiku, albo np. wydarzeniu związanemu z promowaniem teologicznej pamięci o św. Mikołaju, zamiast tej tradycyjnej i komercyjnej, zachęcam do komentarzy.
Czas przed świętami nazywany jest Adwentem. To także okres, w którym w wielu kościołach głosi się rekolekcje. Byłem na jednych z najbardziej niezwykłych w moim życiu. Zespół Mocni w Duchu przyjechał do Sulejówka i głosił rekolekcje pt. "Jezus ŻYJE!".
To był czas niezwykły dla mnie, obfitujący w wiele przeżyć duchowych. Po tych rekolekcjach o. Remigiusz Recław SJ (opiekun zespołu i posługujący na ich rekolekcjach) zauważył w ostatniej ławce mężczyznę, który płakał. Podszedł i zapytał, co się stało. Ten mu odparł: "Proszę księdza, bo ja do tej pory nie wiedziałem, że Jezus mnie tak kocha." Ojciec nie mógł nic zrobić, więc tylko go przytulił. Ktoś powie, że to pewnie jakaś ciamajda, który nie potrafi być prawdziwym facetem. Nie wiem, nie mi to oceniać. Wydaje mi się jednak, że mężczyzna dopiero stanie się prawdziwym facetem, gdy odkryje swoje prawdziwe "ja". A zrobi to wtedy, gdy zajrzy do swojego wnętrza i się porządnie wzruszy nad swoim życiem i nad tym, komu je zawdzięcza.
Jeszcze druga opowieść - tym razem tradycyjnie - ks. Pawlukiewicza. Była w pewnym zakonie taka siostra, której mama bardzo chorowała. W związku z tym, żeby zaopiekować się mamą, dostała przepustkę i mogła opuścić na jakiś czas klasztor, przeprowadzając się do rodzinnego domu. Mama wyzdrowiała, ale zbliżały się święta Bożego Narodzenia, więc przełożona pozwoliła siostrze zostać jeszcze na ten czas w domu. Cała rodzina się ucieszyła, a siostra miała jednak jedną prośbę do najbliższych: "Słuchajcie, bardzo cieszę się, że będę z wami w te święta, ale mam jedną prośbę. Chciałabym, żeby wigilia odbyła się bez alkoholu." Większość to zrozumiała, ciesząc się z jej obecności. Oprócz jednego wujka, który na tę wieść odparł: "Ale jak to bez alkoholu? Rybka musi pływać!". No ale po namowach rodziny nie wziął ani łyka. Lecz cały wieczór siedział smutny. Potem cała rodzina poszła na Pasterkę, a na drugi dzień wujek rzekł do siostry: "Chciałem Cię bardzo przeprosić za to, że byłem taki oziębły wczoraj. Ja do wczoraj nie wiedziałem, że można przeżyć wigilię bez alkoholu. I nawet wszystko pamiętam! I kolędy śpiewałem, i na Pasterkę poszedłem, i teraz nie mam kaca!"
Czego mógłbym wam życzyć na te święta? Mój kolega z radia kiedyś na antenie życzył słuchaczom tak: "Spędźcie te święta tak, jak chcecie". A ja wam życzę, żeby wam się w ogóle chciało. Jeśli czytasz to i jesteś niewierzący, życzę Ci, abyś porządnie wypoczął, bo z pewnością jesteś na co dzień zabiegany i zaganiany. Jeśli czytasz to i jesteś wierzący, życzę Ci, abyś dostrzegł to, co najważniejsze w Bożym Narodzeniu, albo raczej tego kogoś, rodzącego się. On nie tylko gdzieś tam daleko w stajence się wieki temu narodził. On się narodzi w każdym z nas. Jeśli czytasz to i jesteś poszukujący, wątpiący, życzę Ci, abyś w tym świętym czasie dostrzegł sens życia.
A ja wracam do was tuż po nowym roku. Mam nadzieję, że z nowym wywiadem!
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Dużo moich myśli ostatnio zmierza w stronę różnych - moim zdaniem - absurdów katolickich związanych z różnymi akcjami przeciwko czemuś. Myślę, że wiecie, co mam na myśli. Nie będę się na ten temat rozwijał, gdyż to długi temat. Niemniej gdybyście chcieli podzielić się ze mną swoimi opiniami nt. akcji bojkotu Empiku, albo np. wydarzeniu związanemu z promowaniem teologicznej pamięci o św. Mikołaju, zamiast tej tradycyjnej i komercyjnej, zachęcam do komentarzy.
Czas przed świętami nazywany jest Adwentem. To także okres, w którym w wielu kościołach głosi się rekolekcje. Byłem na jednych z najbardziej niezwykłych w moim życiu. Zespół Mocni w Duchu przyjechał do Sulejówka i głosił rekolekcje pt. "Jezus ŻYJE!".
To był czas niezwykły dla mnie, obfitujący w wiele przeżyć duchowych. Po tych rekolekcjach o. Remigiusz Recław SJ (opiekun zespołu i posługujący na ich rekolekcjach) zauważył w ostatniej ławce mężczyznę, który płakał. Podszedł i zapytał, co się stało. Ten mu odparł: "Proszę księdza, bo ja do tej pory nie wiedziałem, że Jezus mnie tak kocha." Ojciec nie mógł nic zrobić, więc tylko go przytulił. Ktoś powie, że to pewnie jakaś ciamajda, który nie potrafi być prawdziwym facetem. Nie wiem, nie mi to oceniać. Wydaje mi się jednak, że mężczyzna dopiero stanie się prawdziwym facetem, gdy odkryje swoje prawdziwe "ja". A zrobi to wtedy, gdy zajrzy do swojego wnętrza i się porządnie wzruszy nad swoim życiem i nad tym, komu je zawdzięcza.
Jeszcze druga opowieść - tym razem tradycyjnie - ks. Pawlukiewicza. Była w pewnym zakonie taka siostra, której mama bardzo chorowała. W związku z tym, żeby zaopiekować się mamą, dostała przepustkę i mogła opuścić na jakiś czas klasztor, przeprowadzając się do rodzinnego domu. Mama wyzdrowiała, ale zbliżały się święta Bożego Narodzenia, więc przełożona pozwoliła siostrze zostać jeszcze na ten czas w domu. Cała rodzina się ucieszyła, a siostra miała jednak jedną prośbę do najbliższych: "Słuchajcie, bardzo cieszę się, że będę z wami w te święta, ale mam jedną prośbę. Chciałabym, żeby wigilia odbyła się bez alkoholu." Większość to zrozumiała, ciesząc się z jej obecności. Oprócz jednego wujka, który na tę wieść odparł: "Ale jak to bez alkoholu? Rybka musi pływać!". No ale po namowach rodziny nie wziął ani łyka. Lecz cały wieczór siedział smutny. Potem cała rodzina poszła na Pasterkę, a na drugi dzień wujek rzekł do siostry: "Chciałem Cię bardzo przeprosić za to, że byłem taki oziębły wczoraj. Ja do wczoraj nie wiedziałem, że można przeżyć wigilię bez alkoholu. I nawet wszystko pamiętam! I kolędy śpiewałem, i na Pasterkę poszedłem, i teraz nie mam kaca!"
Czego mógłbym wam życzyć na te święta? Mój kolega z radia kiedyś na antenie życzył słuchaczom tak: "Spędźcie te święta tak, jak chcecie". A ja wam życzę, żeby wam się w ogóle chciało. Jeśli czytasz to i jesteś niewierzący, życzę Ci, abyś porządnie wypoczął, bo z pewnością jesteś na co dzień zabiegany i zaganiany. Jeśli czytasz to i jesteś wierzący, życzę Ci, abyś dostrzegł to, co najważniejsze w Bożym Narodzeniu, albo raczej tego kogoś, rodzącego się. On nie tylko gdzieś tam daleko w stajence się wieki temu narodził. On się narodzi w każdym z nas. Jeśli czytasz to i jesteś poszukujący, wątpiący, życzę Ci, abyś w tym świętym czasie dostrzegł sens życia.
A ja wracam do was tuż po nowym roku. Mam nadzieję, że z nowym wywiadem!
Komentarze
Prześlij komentarz