Przejdź do głównej zawartości

Obejdziesz tamtędy i dojdziesz

Jedną z książek, które czasem motywują mnie do pisania na tym blogu, jest "Dzikie serce" Johna Eldredg'a. Muszę przyznać, że naprawdę mało jest pozycji aż tak wciągających i aż tak poruszających. Za każdym razem, gdy zaglądam na którąś ze stron i czytam przemyślenia autora, zaczynam sam zastanawiać się nad swoim życiem.

Dziś przeczytałem o tym, że przyczyną męskiego perfekcjonizmu jest lęk. Oczywiście może mieć on różne podłoża, ale mechanizm jest często podobny. Nie wiem czy też tak macie, ale ja po sobie zauważam chęć do nieustannego perfekcjonizmu. Powtarzam sobie ciągle, że musi być dokładnie tak, jak sobie to wyobrażam. A nawet jak nie, to gdzieś tam w głowie siedzi ta myśl o tym, żeby tylko nic nie zepsuło moich planów. I właśnie wtedy, gdy najbardziej liczę na nieomylność losu, dzieje się najczęściej "trach".

Źródło: en.wikipedia.org
Zadaję sobie często pytanie, co zrobić, żeby móc pogodzić się z tym, że nie zawsze wszystko się uda i nie zawsze wszystko będzie takie, jakie sobie zaplanujemy. Przecież to nie oznacza końca świata. A jednak w mojej głowie nieustanne wyrzuty sumienia, że całość jest bez sensu, że niepotrzebnie zaczynałem coś robić, że to, że tamto. A przecież to tylko mała śrubka, która wyleciała z naszej budowli. Można ją ponownie wkręcić, albo użyć innych sposobów, by uczynić ją bardziej wytrzymałą.

Byłem dzisiaj na Bulwarach Karskiego nad Wisłą w Warszawie. To nowo otwarty deptak, z którego można podziwiać naszą piękną rzekę (wbrew pozorom jest jeszcze jej trochę). Na jednej z ławek siedział mały chłopiec z rodzicami. Nie wiem o czym gadali, ale usłyszałem, jak mówił do taty: "Nie narzekaj, obejdziemy tamtędy i dojdziemy". Czy jakoś tak. Żeby to było takie proste. Żebym sobie mógł powiedzieć: "Nie narzekaj, obejdziesz tamtędy i dojdziesz".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z ks. Robertem Grzybowskim

ks. Robert Grzybowski - duszpasterz diecezji drohiczyńskiej, pasjonat sportu, miłośnik wspinaczki górskiej, zdobywca wielu szczytów Czy odprawiając mszę na szczycie góry, czuje się ksiądz bliżej nieba? Pewnie tak. Jest w tym jakiś mistycyzm. Trudno jest mi mocno przekazać, bo jest w tym jakaś intymność. To też jest taki moment, który ciężko uchwycić. Na górze jest zimno, są niedogodne warunki… Na pewno jednym z naszych największych przeżyć na szczycie był McKinley. Ta zimna góra, na której były dogodne warunki, pozwoliła nam na niezwykłe dla nas przeżycie. To było chyba moje najwyraźniejsze doświadczenie, że patrzę na całą Amerykę z góry, z najwyższego punktu i mówię: „Boże, błogosław im.” Pytam nieprzypadkowo, gdyż jedną z księdza pasji jest wspinaczka wysokogórska, ale też piłka nożna, kajaki czy wyprawy rowerowe. Znajduje ksiądz na to czas wśród innych duszpasterskich obowiązków? Chyba jest coraz słabiej. Czuję się sfrustrowany, że nie mam czasu i tak wybieram...

Czujesz, że możesz coś od siebie dać

Stawiam na spontaniczność. Lata różnych doświadczeń życiowych sprawiają, że gdzieś tam w moim sercu coraz mocniej tkwi przekonanie, że nie warto planować nie wiadomo jak napiętego planu i potem się spinać, czy zostanie on wykonany w stu procentach. Przecież nie chodzi o plan, chodzi o fajnie spędzony czas z przyjaciółmi. Czyż nie? Jestem na herbatce z dawno niewidzianą koleżanką z Soli Deo. Stare dzieje. W pewnym momencie słyszę o różnych historiach i planach związanych z domówkami, ze spotykaniem z ludźmi, z weselami. Dowiaduję się, że koleżanka już nie ma na to sił - podświadomie pewnie czuje, że się starzeje (choć to w jej przypadku naprawdę absurd!). Pytam jednak, jak ona to robi, że ją wszyscy tak zapraszają. Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakimś spotkaniu w mniejszym lub większym gronie ludzi. Nawet na zwykły spacer z kimś ciężko mi się umówić. Ona mi odpowiada: - Bo to jest tak, że jak ty zapraszasz ludzi, to potem oni zapraszają ciebie. Pamiętam, że ...

To jest właśnie dla mnie wspólnota

Kiedy jest wspólnota? Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, kiedy pewna grupa ludzi gromadzi się w jednym miejscu, np. żeby uwielbiać Pana Boga. Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, gdy w tej grupie mówimy sobie różne rzeczy, dzielimy się własnymi przemyśleniami, wymieniamy smutki i radości. Można powiedzieć, że wspólnota jest wtedy, gdy śpiewamy na chwałę Pana w mniej lub bardziej równej intonacji, gdy wspólnie otwieramy nasze buzie i w jedności śpiewamy o tym, jak jest Bóg dobry. To wszystko prawda. Ale dla mnie definicja wspólnoty jest nieco inna. Niedawno znów pojechałem do Łodzi na spotkanie Mocnych w Duchu. Już po wejściu na salę przywitała mnie pani, która rozpoznała mnie, że ja to ten utrudzony z Warszawy. :) Spotkałem pewnego dość starszego mężczyznę, którego znałem z wcześniejszych spotkań, bo też dołączał do wspólnoty. Powiedział, że jest pełen podziwu dla tego, że przyjeżdżam tak ze stolicy. Podzielił się ze mną różnymi swoimi opowieściami życio...