O czym dziś chciałbym napisać? Najpierw takie małe wprowadzenie:
Bardzo lubię moich patronów - Piotra i Pawła. Piotr to imię z Bierzmowania. Za co ich lubię? Za to, że potrafili wracać. O Pawle jest długa historia, której postaram się poświęcić osobny wpis. Dziś chciałbym skupić się na św. Piotrze. Wszystko można o nim powiedzieć z wyjątkiem tego, że mu się coś udawało. Słyszałem o nim nawet takie twierdzenia, że był pierdołą, ciamajdą i nieudacznikiem. Coś w tym jest.
Pamiętacie powyższą scenę z Ewangelii? A pamiętacie, jak Piotr chciał dopłynąć do Jezusa i się prawie utopił? Nie miał szczęścia chłopak, ale ambicji mu nie brakowało. "Gwałtownicy zdobywają Królestwo Niebieskie" - podkreśla często ks. Piotr Pawlukiewicz. To chyba najlepiej opisuje ewangeliczne poczynania Piotra.
Jedną z moich ulubionych scen w Ewangelii jest ta, kiedy Jezus pyta Piotra "Czy kochasz mnie?". Wtedy on odpowiada, że tak. Jezus powtarza dwukrotnie pytanie, dopytując jeszcze dokładniej: "Czy kochasz mnie bardziej, aniżeli ci?". Kim byli ci? To apostołowie, a wśród nich Jan - ulubiony uczeń Jezusa. Skąd wiemy, że ulubiony? Może dlatego, że ten ani razu się Go nie zaparł i zawsze był przy Jezusie.
Zatem mamy nieciekawą sytuację dla Piotra. Ten dostał przed chwilą pytanie, czy kocha Jezusa bardziej niż Jan. I cóż może biedak odpowiedzieć? O. Adam Szustak genialnie to zinterpretował. Wg niego Piotr mógł powiedzieć tak: "No Panie... widzisz przecież, Jan się Ciebie nie zaparł, ja się zaparłem, on Cię kocha o wiele bardziej, to jest jasne. Ja też kocham, ale wiadomo, że nie aż tak". A co mówi?
O. Szustak wyjaśnia to tak: "Panie, wiesz jaka jest sytuacja, nie będę ściemniać. Jestem grzesznikiem o wiele większym niż Jan. Tak, kocham Cię bardziej niż on." Jak to usłyszałem, to aż mi ciarki przeszły. To jest niesamowite, że bycie nawet największym grzesznikiem nie oznacza, że jesteś gorszy. Wręcz przeciwnie. Ostatnio na Demotywatorach ujrzałem (tak, też się zdziwiłem) taki tekst: "Bóg daje krzyż tym, o których wie, że go uniosą".
Na koniec jeszcze pewna historia. Był sobie człowiek, który bardzo grzeszył i miał bardzo złą opinię. Zwlekał ze spowiedzią, ponieważ bał się, że ksiądz go skrzyczy, Bóg mu nie wybaczy itd. Zbliżały się święta, więc uznał, że nie ma wyjścia - trzeba do tego konfesjonału się wybrać. Nogi mu się trzęsły, ciśnienie 600/300, ale poszedł. Uklęknął w konfesjonale i zaczął wymieniać swoje grzechy. Czuł, że jest już przegrany, że Bóg o nim zapomniał, że nie chce nawet go słuchać, że ksiądz zacznie zaraz prawić swoje morały. Wymieniał naprawdę ciężkie grzechy, coraz cięższe. Ksiądz w tym czasie cierpliwie go słuchał. Ów człowiek myślał, że ksiądz się załamał lub zasnął, że tak milczy. Mówił jednak dalej swoje grzechy, nie stroniąc od tych najcięższych. Gdy skończył, zapadła głęboka cisza. Po chwili ksiądz się odwrócił do niego i pełnymi ciepła słowami powiedział tylko jedno zdanie na całą spowiedź: "Jak dobrze, że wróciłeś".
O. Michał Adamski w jednym ze swoich kazań słuszną rzecz zauważył w scenie, gdy Jezus stał ze swoimi uczniami nad brzegiem jeziora. Jest tam dwóch uczniów niewymienionych z imienia. To ja i Ty. To się dzieje teraz - tam, gdzie czytasz Pismo Święte, tam, gdzie rozmawiasz z ludźmi, tam, gdzie pracujesz...
Piotr był, jaki był. Umiał jednak powracać. Co potem usłyszał?:
Ty jesteś Piotr (czyli Skała), i na tej Skale zbudują Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Budujcie na skale. Warto.
Bardzo lubię moich patronów - Piotra i Pawła. Piotr to imię z Bierzmowania. Za co ich lubię? Za to, że potrafili wracać. O Pawle jest długa historia, której postaram się poświęcić osobny wpis. Dziś chciałbym skupić się na św. Piotrze. Wszystko można o nim powiedzieć z wyjątkiem tego, że mu się coś udawało. Słyszałem o nim nawet takie twierdzenia, że był pierdołą, ciamajdą i nieudacznikiem. Coś w tym jest.
[...]powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz[...]
Pamiętacie powyższą scenę z Ewangelii? A pamiętacie, jak Piotr chciał dopłynąć do Jezusa i się prawie utopił? Nie miał szczęścia chłopak, ale ambicji mu nie brakowało. "Gwałtownicy zdobywają Królestwo Niebieskie" - podkreśla często ks. Piotr Pawlukiewicz. To chyba najlepiej opisuje ewangeliczne poczynania Piotra.
Jedną z moich ulubionych scen w Ewangelii jest ta, kiedy Jezus pyta Piotra "Czy kochasz mnie?". Wtedy on odpowiada, że tak. Jezus powtarza dwukrotnie pytanie, dopytując jeszcze dokładniej: "Czy kochasz mnie bardziej, aniżeli ci?". Kim byli ci? To apostołowie, a wśród nich Jan - ulubiony uczeń Jezusa. Skąd wiemy, że ulubiony? Może dlatego, że ten ani razu się Go nie zaparł i zawsze był przy Jezusie.
Zatem mamy nieciekawą sytuację dla Piotra. Ten dostał przed chwilą pytanie, czy kocha Jezusa bardziej niż Jan. I cóż może biedak odpowiedzieć? O. Adam Szustak genialnie to zinterpretował. Wg niego Piotr mógł powiedzieć tak: "No Panie... widzisz przecież, Jan się Ciebie nie zaparł, ja się zaparłem, on Cię kocha o wiele bardziej, to jest jasne. Ja też kocham, ale wiadomo, że nie aż tak". A co mówi?
Panie, Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham.
O. Szustak wyjaśnia to tak: "Panie, wiesz jaka jest sytuacja, nie będę ściemniać. Jestem grzesznikiem o wiele większym niż Jan. Tak, kocham Cię bardziej niż on." Jak to usłyszałem, to aż mi ciarki przeszły. To jest niesamowite, że bycie nawet największym grzesznikiem nie oznacza, że jesteś gorszy. Wręcz przeciwnie. Ostatnio na Demotywatorach ujrzałem (tak, też się zdziwiłem) taki tekst: "Bóg daje krzyż tym, o których wie, że go uniosą".
Na koniec jeszcze pewna historia. Był sobie człowiek, który bardzo grzeszył i miał bardzo złą opinię. Zwlekał ze spowiedzią, ponieważ bał się, że ksiądz go skrzyczy, Bóg mu nie wybaczy itd. Zbliżały się święta, więc uznał, że nie ma wyjścia - trzeba do tego konfesjonału się wybrać. Nogi mu się trzęsły, ciśnienie 600/300, ale poszedł. Uklęknął w konfesjonale i zaczął wymieniać swoje grzechy. Czuł, że jest już przegrany, że Bóg o nim zapomniał, że nie chce nawet go słuchać, że ksiądz zacznie zaraz prawić swoje morały. Wymieniał naprawdę ciężkie grzechy, coraz cięższe. Ksiądz w tym czasie cierpliwie go słuchał. Ów człowiek myślał, że ksiądz się załamał lub zasnął, że tak milczy. Mówił jednak dalej swoje grzechy, nie stroniąc od tych najcięższych. Gdy skończył, zapadła głęboka cisza. Po chwili ksiądz się odwrócił do niego i pełnymi ciepła słowami powiedział tylko jedno zdanie na całą spowiedź: "Jak dobrze, że wróciłeś".
O. Michał Adamski w jednym ze swoich kazań słuszną rzecz zauważył w scenie, gdy Jezus stał ze swoimi uczniami nad brzegiem jeziora. Jest tam dwóch uczniów niewymienionych z imienia. To ja i Ty. To się dzieje teraz - tam, gdzie czytasz Pismo Święte, tam, gdzie rozmawiasz z ludźmi, tam, gdzie pracujesz...
Piotr był, jaki był. Umiał jednak powracać. Co potem usłyszał?:
Ty jesteś Piotr (czyli Skała), i na tej Skale zbudują Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Budujcie na skale. Warto.
Komentarze
Prześlij komentarz