Kochani, wracam. Może bez jakichś fajerwerków, bez rekolekcji na dużą skalę, bez masowych zaproszeń ludzi. Bardziej w cichości serca z chęcią dzielenia się z Wami swoimi przemyśleniami.
Dużo się przez ostatni rok u mnie wydarzyło. Gdy pokazywałem tego bloga wielu osobom, zastanawiały się, czemu już przestałem pisać. Mówiłem im, że straciłem zapał, a bez sensu jest pisać tylko po to, żeby pisać. Trzeba chcieć, czuć, mieć motywację i pewien cel w tym pisaniu. Być może ta przerwa była dla mnie dobra. Nie wiem też, czy nie zakończę pisania za tydzień. Kto wie! Ale chciałbym spróbować wrócić. Być może jest w tym jakiś cel Pana Boga. W końcu w Ewangelii jest wyraźnie napisane, żeby nie marnować talentów, a je pomnażać. Nie będę się więc powstrzymywał. Spróbuję przynajmniej.
Bardzo mi zależy na Waszym feedbacku, tzn. odpowiedzi zwrotnej, jakiejś reakcji. Będzie mi bardzo miło, jeśli mnie jakoś w tym wesprzecie. Również z uwagą przyjmę różne rady dot. tego, czego oczekiwalibyście po tym blogu - jako kontynuacji starego bloga. Oczywiście nie chcę robić z tego katolickiego biznesu na zasadzie "spełnię wszystkie wasze marzenia". Chcę się podzielić moją osobistą wiarą w Boga i tym, co w moim sercu siedzi. Sercu człowieka, który czuje powołanie do małżeństwa i który wierzy Bogu, że kiedyś go uzdolni do takiego kochania, że - gdy pozna przyszłą żonę w końcu - będzie mógł pokochać ją najmocniej na świecie. I doprowadzić ją do świętości. Może niekoniecznie poprzez cierpienie. ☺
Dużo się przez ostatni rok u mnie wydarzyło. Gdy pokazywałem tego bloga wielu osobom, zastanawiały się, czemu już przestałem pisać. Mówiłem im, że straciłem zapał, a bez sensu jest pisać tylko po to, żeby pisać. Trzeba chcieć, czuć, mieć motywację i pewien cel w tym pisaniu. Być może ta przerwa była dla mnie dobra. Nie wiem też, czy nie zakończę pisania za tydzień. Kto wie! Ale chciałbym spróbować wrócić. Być może jest w tym jakiś cel Pana Boga. W końcu w Ewangelii jest wyraźnie napisane, żeby nie marnować talentów, a je pomnażać. Nie będę się więc powstrzymywał. Spróbuję przynajmniej.
Bardzo mi zależy na Waszym feedbacku, tzn. odpowiedzi zwrotnej, jakiejś reakcji. Będzie mi bardzo miło, jeśli mnie jakoś w tym wesprzecie. Również z uwagą przyjmę różne rady dot. tego, czego oczekiwalibyście po tym blogu - jako kontynuacji starego bloga. Oczywiście nie chcę robić z tego katolickiego biznesu na zasadzie "spełnię wszystkie wasze marzenia". Chcę się podzielić moją osobistą wiarą w Boga i tym, co w moim sercu siedzi. Sercu człowieka, który czuje powołanie do małżeństwa i który wierzy Bogu, że kiedyś go uzdolni do takiego kochania, że - gdy pozna przyszłą żonę w końcu - będzie mógł pokochać ją najmocniej na świecie. I doprowadzić ją do świętości. Może niekoniecznie poprzez cierpienie. ☺
Cześć :)
OdpowiedzUsuńJestem na Twoim blogu pierwszy raz, ale chętnie zostanę na dłużej. Pisz, pisz, bo nie ma nic piękniejszego (i wyzwalającego, przynajmniej dla mnie) niż ubieranie swoich myśli w słowa, a tym bardziej swojej duszy. Trzymam kciuki!
Hej! Dziękuję za miłe słowa. Zapraszam do zaglądania. Czyżbyś Ty też gdzieś pisała?
Usuń