Pisałem
Wam już o radiu, w którym działam. Chciałbym Wam
teraz przedstawić Olę. Ola jest absolwentką Akademickiego Stowarzyszenia
Katolickiego „Soli Deo”. Kiedyś realizowałem studencki program. Dzień
jak co
dzień. Jednym z tematów audycji była akcja „Wierność jest sexy”
organizowana
przez to stowarzyszenie. Ola pojawiła się w studiu w roli gościa. Miała
opowiedzieć o tej akcji słuchaczom. Ja wtedy byłem na takim etapie mojej
wiary,
że nie angażowałem się bliżej w żadne wspólnoty i organizacje
katolickie,
wolałem wierzyć sam i we wnętrzu własnego serca, nie przyznając się
nawet za
bardzo najbliższym.
Tak się jakoś złożyło, że Ola zapragnęła po audycji nagranie
wywiadu, a prowadzący spieszył się na tramwaj. Zapytał mnie więc, czy nie
mógłbym dziewczynie zgrać rozmowę. Odpowiedziałem, że bardzo chętnie, wszak miałem
dużo czasu. Obiecałem, że wyślę jej nagranie na mejla. Przy okazji wysyłania wiadomości z załącznikiem wspomniałem
Oli, że bardzo mi się ta akcja podoba – no i jak to bywa u dorastającego
chłopaka zmagającego się z samotnością i brakiem dziewczyny – napisałem o tym,
że bardzo bym chciał znaleźć kogoś. Nawiązałem z nią głębszą rozmowę o tym, dodaliśmy
się potem do znajomych na facebooku, a niedługo potem zobaczyłem, że Ola
reklamuje spotkanie dla chętnych do wstąpienia do stowarzyszenia.
Po kilku zawahaniach poszedłem. Totalnie nieśmiały i mało
pewny siebie. Szybko to się zmieniło, gdy zetknąłem się z tymi ludźmi – moją
pierwszą w życiu katolicką wspólnotą (nie licząc mojej rodziny, ale to zależy,
jak definiować wspólnotę). Nagle poczułem, że nie jestem wyśmiewany ani
„hejtowany” za poglądy, sposób bycia i wszystko inne, do czego ludzie się mogą przyczepić.
Nagle się zacząłem dowiadywać od innych nie za co mnie nie lubią, ale za co
mnie lubią. Nagle zacząłem doświadczać mocy wspólnoty, mocy większej grupy
ludzi, która podzielała moje wartości i poglądy na życie. To jest naprawdę
piękne, bo niesamowicie otwiera człowieka.
Drugie doświadczenie znaku Boga w moim życiu to zetknięcie
się z drugim człowiekiem. To zobaczenie, że przez takie osoby jak Ola Pan Bóg
przemawia do człowieka i wskazuje mu pewną drogę. Nigdy nie wiadomo, kiedy
jakiś moment sprawi, że całe twoje życie się zmieni. Może nie od razu, ale
choćby po jakimś dłuższym czasie.
Tytułowe słowa tego wpisu kiedyś powiedział mi o. Krzysztof
Michałowski OP. To duszpasterz w innej wspólnocie, do której należę, u
Dominikanów na Służewie. Może to brzmi zabawnie. I słusznie, bo tak miało
brzmieć. Ale w sumie jak się temu bliżej przyjrzymy, to coś w tym jest.
To trzy osoby boskie, Trójca Święta, ale te trzy osoby to
mogą być trzy osoby najbliższe z twojej wspólnoty. W końcu gdzie możemy najbardziej
naocznie spotkać Boga? W drugim człowieku. ;)
Życie jest nieprzewidywalne.. Nigdy nie wiadomo czy jeden nasz uśmiech nie powstrzyma kogoś od samobójstwa.. Nigdy nie wiadomo, czy jedno nasze słowo nie odmieni cudzego życia :)
OdpowiedzUsuń