Przejdź do głównej zawartości

Między wierszami (3): "Gonimy, póki żywi"

Miałem na studiach koleżankę Izę. Była to wierząca dziewczyna o niezwykłym sercu i wielu pasjach i marzeniach. Nie przyjaźniłem się jakoś z nią blisko, byłem tylko jej kolegą, ale i tak dała się poznać od niezwykłej strony jako ktoś, kto dąży za swoimi pragnieniami i kto się często do ludzi uśmiecha.


Kiedyś nawet zaprowadziłem ją do radia, w którym działam, żeby poznała to miejsce, bo może będzie chciała tam zostać na dłużej. Bardzo jej się tam podobało, choć opowiadała mi, że nie wie czy się nadaje. Cechowała ją wielka skromność i pokora. 

Jedną z pasji Izy był teatr. Nie wiem, czy chciała zostać aktorką teatralną. Niemniej podczas studiów wstąpiła do studenckiego teatru. Wraz ze znajomymi przygotowywała chyba pierwszą w swoim życiu poważną sztukę. Pamiętam, jak miała mieć występ w domu kultury. Dla takiej osoby jak ona to było naprawdę coś – pierwszy spektakl dla ludzi spoza uczelni, dla ogółu publiczności. 

Zaprosiła mnie na to wydarzenie. Jako że nawet niedaleko tam miałem, obiecałem że przyjdę zobaczyć, jak występuje na scenie. Nie byłem dla niej jakąś bliską osobą, zwykłym kolegą ze studiów, ale ucieszyła się niesamowicie. Czuć było, że jest podekscytowana obecnością kogoś znajomego. Niestety danego dnia bardzo źle się czułem i musiałem napisać Izie, że nie pojawię się na występie. Przyjęła to ze smutkiem, ale powiedziała, że w takim razie zobaczę występ następnym razem.

Niedługo potem rozmawiałem z nią na facebooku. To była bardzo szczególna rozmowa, bo… o Bogu. Dziewczyna przyznała mi się, że mimo że jest wierząca, ostatnio jakoś zaniedbała sprawy wiary. Dodała też, że nie wie, czy Pan Bóg ją w Niebie zechce. Próbowałem Izę pocieszyć, wesprzeć. Mówiłem, że jestem przekonany, że Bóg ją bardzo chce i czeka na nią tam na górze z utęsknieniem.

To była nasza ostatnia rozmowa. Kilka dni później przyszła wiadomość, że Iza... tragicznie zginęła w wypadku samochodowym. Wracała z chłopakiem z pracy w nocy, mieli zielone światło i ktoś nie patrząc na sygnalizację wjechał w ich samochód z impetem. On został ranny, ona poniosła śmierć na miejscu.

Nie wiem co mnie bardziej zmroziło – czy ta tragiczna wiadomość, czy przypomnienie sobie mojej ostatniej rozmowy z Izą. Natomiast wiem jedno – te wszystkie przypomnienia księży i nie tylko o tym, żeby czuwać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam się pożegnać ze światem, to nie są puste słowa. Łatwo się tego słucha, gdy myślimy tak ogólnikowo – że przecież każdy kiedyś umrze, że spoko… Ale gdy doświadczamy tak szybkiego odejścia kogoś bliskiego, nagle zaczynamy patrzeć na to nieco inaczej.

To kolejny znak od Pana Boga w moim życiu. Znak tego, żeby nauczyć się „liczyć dni nasze”. Kiedyś katolicki psycholog i terapeuta Michał Piekara zwrócił uwagę na pewne słowa w jednym z psalmów: „Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca” (Ps 90,12). Musimy nauczyć się patrzeć na nasze życie nie przez pryzmat naszych osiągnięć, planów i marzeń, ale przez wgląd na to, że jesteśmy tu jedynie prochem, marnym prochem. I to nie znaczy, że mamy się wiecznie smucić, bo nie do smutku jesteśmy powołani. Tylko nie możemy zapominać o tym, co jest naszym celem. Bo nigdy nie wiadomo, czy to już nie jutro Pan Bóg powoła nas do siebie.

Niedługo po śmierci Izy teatr wystawił kolejny występ. Tym razem już bez jej udziału, a ku jej pamięci. Wtedy uświadomiłem sobie, jak ta sztuka się nazywała: "Gonimy, póki żywi"... Dalszą część wpisu chyba musicie dokończyć sobie sami.

Komentarze

  1. Dziękuję. Tak bardzo dziękuję, że przypomniałeś mi tę historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zastanawiałem się ostatnio Marto, czy ja tę historię Ci kiedyś opowiadałem. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z ks. Robertem Grzybowskim

ks. Robert Grzybowski - duszpasterz diecezji drohiczyńskiej, pasjonat sportu, miłośnik wspinaczki górskiej, zdobywca wielu szczytów Czy odprawiając mszę na szczycie góry, czuje się ksiądz bliżej nieba? Pewnie tak. Jest w tym jakiś mistycyzm. Trudno jest mi mocno przekazać, bo jest w tym jakaś intymność. To też jest taki moment, który ciężko uchwycić. Na górze jest zimno, są niedogodne warunki… Na pewno jednym z naszych największych przeżyć na szczycie był McKinley. Ta zimna góra, na której były dogodne warunki, pozwoliła nam na niezwykłe dla nas przeżycie. To było chyba moje najwyraźniejsze doświadczenie, że patrzę na całą Amerykę z góry, z najwyższego punktu i mówię: „Boże, błogosław im.” Pytam nieprzypadkowo, gdyż jedną z księdza pasji jest wspinaczka wysokogórska, ale też piłka nożna, kajaki czy wyprawy rowerowe. Znajduje ksiądz na to czas wśród innych duszpasterskich obowiązków? Chyba jest coraz słabiej. Czuję się sfrustrowany, że nie mam czasu i tak wybieram

Między wierszami (2): "Bóg cię kocha, a to już trzy osoby"

Pisałem Wam już o radiu, w którym działam. Chciałbym Wam teraz przedstawić Olę. Ola jest absolwentką Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego „Soli Deo”. Kiedyś realizowałem studencki program. Dzień jak co dzień. Jednym z tematów audycji była akcja „Wierność jest sexy” organizowana przez to stowarzyszenie. Ola pojawiła się w studiu w roli gościa. Miała opowiedzieć o tej akcji słuchaczom. Ja wtedy byłem na takim etapie mojej wiary, że nie angażowałem się bliżej w żadne wspólnoty i organizacje katolickie, wolałem wierzyć sam i we wnętrzu własnego serca, nie przyznając się nawet za bardzo najbliższym. Tak się jakoś złożyło, że Ola zapragnęła po audycji nagranie wywiadu, a prowadzący spieszył się na tramwaj. Zapytał mnie więc, czy nie mógłbym dziewczynie zgrać rozmowę. Odpowiedziałem, że bardzo chętnie, wszak miałem dużo czasu. Obiecałem, że wyślę jej nagranie na mejla. Przy okazji wysyłania wiadomości z załącznikiem wspomniałem Oli, że bardzo mi się ta akcja podoba –

Stoczyć bitwę, uratować Piękną

Na pewno zdarzyło się Wam natknąć w Internecie na żart związany z oczekiwaniami kobiet w stosunku do mężczyzn i odwrotnie. Według tej teorii płeć piękniejsza wymaga od facetów, żeby byli wszystkim (i tu milion różnych cech). Mężczyźni z kolei pragną od kobiet tylko dwóch rzeczy. Pewnie wiecie jakich. ;-) Katarzyna i Mariusz Marcinkowscy - fot. wywiad z Kasią Marcinkowską Z żartami jest jak z plotkami - w każdym mieści się źdźbło prawdy . Tak jest też i w tym przypadku. Ale czy do końca? Katarzyna Marcinkowska rok temu udzielając mi wywiadu na blogu mówiła m.in. o pewnych przemianach w społeczeństwie i procesach, jakie zachodziły jeśli chodzi o role kobiet i mężczyzn w  rodzinach. " Mężczyzna dawniej miał ściśle ustalone miejsce, miał konkretne zadanie utrzymania rodziny , wiedział, co ma robić i jaki ma być. Albo nie miał czasu nad tym myśleć, albo nikt nie mówił mu jaki ma być. Nie musiał szczególnie mocno wchodzić w relacje np. z dziećmi, a często zwyczajnie nie miał na